Coraz bardziej jesiennie...
... dni coraz krótsze...
...słońca mniej i mniej...
...w serce wkrada się melancholia...
...chłód poranków przenika do kości...
Ale czy warto narzekać? Och, mam ochotę, tak troszeczkę chociaż. Spraw na głowie jakby więcej i więcej albo czasu znów mniej, choć to chyba już niemożliwe. Ale się nie dam, nie tym razem. W niedzielę znów wezmę koszyk w dłoń i ruszę przed siebie w las, tak jak wczoraj. Szkoda tylko, że życiowe akumulatory czasami wyładowują się tak szybko;)
Tak było wczoraj- las pełen pajęczyn, osnuty jeszcze ostatnimi strzępkami mgły
Wrzosy nareszcie odżyły
A i takich panów w kapeluszach coraz więcej:)
Dziś wszystkie grzybki już ładnie szeleszczą i czekają na swoje miejsce w grzybkowym słoju- muszę im tylko pozwolić ostygnąć:)
Nie byłabym sobą, wracając do domu tylko z grzybami- i szyszki przywędrowały ze mną z lasu. Większość trafi do wianków, takich jak te zeszłoroczne, o tu (klik) Część jednak posłużyła do stworzenia osłonki na doniczkę w jesiennym klimacie:)
Na razie włożyłam do niej paterkę z jesienną dekoracją, ale jutro trafi tam wazonik z kwiatami, później zaś jakiś jesienny mieszkaniec, może cyprysik?
Ognik i róża ładnie się zasuszyły i jeszcze przez jakiś czas będą cieszyć oczy
Do jesieni na salonach dołączyły kasztany i żołędzie
Do celów małej sesji fotograficznej trafiły do nowego nabytku- szklanego klosza, o którym długo marzyłam, ale zwykle ceny zwalały z nóg. Ostatnio jednak pojawił się w asortymencie mojej ulubionej hurtowni florystycznej- nie tylko w komplecie z paterką na nóżce, ale i w rewelacyjnej cenie:) Czyli jednak świat nie jest taki zły, skoro trafiają się takie okazje;)
Kochani, dłużej nie smęcę i zmykam- może wieczorkiem w końcu znajdę chwilkę na odwiedziny u Was:)
Pozdrawiam cieplutko
Madelinka